Tuesday 30 July 2013

Chapter 7






Po co on mnie tu przywiózł?
Czego on chciał. Wysiadł z samochodu. Ale ja nie zamierzałam wysiąść. Siedziałam osłupiała, jakby nie dotarło do mnie że czas wysiąść.

Chłopak otworzyl drzwi z mojej strony i podał rękę. Zignorowałam ten gest. Próbuje być miły? Jeśli chce być miły niech da mi wrócić do domu, niech mnie zostawi, niech zniknie z mojego życia.

Chłopak złapał mnie z rękę. Złapał dość mocno, co oznaczało że nie chciał żebym się jakoś wykręciła.
Widziałam jak uśmiechał się ze zwycięstwem. Zamknęłam oczy na chwilę. Naprawdę byłam jak pionek w grze, on wymyślał reguły gry a ja musiałam się ich trzymać.
Chłopak był naprawdę blisko mnie, co wcale nie było takie złe.

Chłopak bez pukania otworzył drzwi i znów dał mi wejść do środka jako pierwsza. W tym przypadku tego jednak nie chciałam. Mimo wszystko weszłam, lekko przestraszona.W sumie, co ja mówię? Lekko? Wchodzę do domu pełnego przestępców.

Usłyszałam śmiechy dochodzące z wnętrza domu.
Chłopak obok mnie popchnął mnie wgłąb domu, aż w końcu dotarliśmy do wielkiego salonu.

-HARRY!-usłyszałam jednego z nich. Gdy tylko zobaczył mnie pobladł. Wszyscy odwrócili się i także pobladli.

-Oszalałeś ?! - krzyknął chłopak, brunet.

Widziałam złość w oczach wszystkich. Złość..i ... strach. Czego się bali?
No i w końcu poznałam imię mojego prześladowcy.
Chłopak popchnął mnie dalej i kazał usiąść obok reszty. Zacisnęłam szczękę i próbowałam nie myśleć co dzieję się wokół mnie.

Chłopak w bluzce w paski zaciągnął Harrego dalej do drugiego pokoju. To chyba tego bałam się najbardziej, zostanie z pozostałymi bez harryego. Może to dziwne, ale przy nim czułam się nieco bezpieczna. Czemu?
Sama chciałbym to wiedzieć.

Usłyszeliśmy huk, wszyscy wstali i poszli szybko w stronę pokoju w którym przebywała pozostała dwójka. Podeszłam bliżej, i zobaczyłam chłopaka w pasiastej bluzce na podłodze z krwawiącym nosem. I Harry'ego nad nim. Chłopak strasznie się wkurzył. Widziałam go złego, był zły chociażby dzisiaj rano gdy zaprotestowałam. Harry wyszedł z tamtego pomieszczenia i szedł wściekły w moją stronę, szarpnął mnie za ramię i pociągnął ze sobą w stronę drzwi wyjściowych. Chłopak szedł strasznie szybko więc musiałam podbiegać aby dotrzymać mu kroku.

 Harry otworzył drzwi od auta i dosłownie wepchnął mnie tam, po czym zamknął drzwi i skierował się w stronę siedzenia kierowcy.

Podczas drogi chłopak próbował się opanować, choć nie za bardzo mu się to udawało.
Był bardziej wkurzony niż dzisiaj rano, był wściekły. Oczy nadal miał czarne, takie bezuczuciowe.

Chłopak jechał w stronę mojego domu zupełnie nie przestrzegając przepisów drogowych.
Gdy nareszcie dojechaliśmy do mojego domu od razu wysiadłam, byle jak najszybciej. Harry także wysiadł i zamknął samochód. Skierowaliśmy się na samą górę prosto do mojego mieszkania. Nerwowym ruchem otworzyłam drzwi i weszłam do środka, a on za mną.

Cher wbiegła wesoła do korytarza ale zaraz uśmiech zszedł jej z twarzy na widok bezuczuciowego Harry'ego.
Pokiwałam głową na znak że ma nie pytać. Od razu powiesiłam kluczyki na wieszaczek i zdjęłam buty. Poszłam do pokoju, okulary odłożyłam do szafki i usiadłam na łóżku, biorąc mojego laptopa i wchodząć na facebook'a. Harry usiadł obok mnie i nic nie mówił.

Po kilku minutach zrozumiałam że jestem głodna, odłożyłam laptopa.

-Harry? -zapytałam cicho .Chłopak spojrzał w moją stronę.- chcesz coś do jedzenia?

Chłopak wzruszył ramionami, uznałam to jako tak, ponieważ jadł ze mną jajecznice i zapewne także jest głodny. Poszłąm do kuchni i zaczęłam robić pizzę.

Po 10 minutach pizza była gotowa.
Wzięłam ją ze sobą i skierowałam się w stronę mojego pokoju.

Zobaczyłąm Harry'ego na łóżku, śpiącego.
Uśmiechnęłam się i poszłam do dużego pokoju i zastałam tam Cher. Zjadłyśmy pizzę i pogadałyśmy chwilę.


W sumie.. Harry nie jest taki zły..
On chce być dla mnie miły...

usłyszałam głośne pukanie. Coraz głośniejsze i coraz bardziej nerwowe.....



___

Ha!
Rozdział nudny ale obiecuję że w następnym będzie się działo! :d 

to jak.. 6 komentarzy ? ;D


+ Paczcie :D 




Chapter 6





-Nigdzie nie jadę-zaprotestowałam.

Napewno nie z tobą-dodałam w myślach podirytowana. Chłopak wstawił naczynia do zmywarki, i podszedł do mnie. Zadrżałam. Poczułam jego oddech na moim uchu.

-Jedziesz, bo to ja ustalam zasady. Jasne? - szeptał mi do ucha.

Może i bałam się jego zachowania. Ale poczułam falę odwagi i zaprotestowałam

-Nie jadę nigdzie, nie z tobą-wysyczałam- a teraz wynoś się z mojego mieszkania- dokończyłam

Oczy chłopaka momentalnie zmieniły kolor. Czarny. Uśmiech znikł z twarzy. Jego twarz zmieniła się momentalnie.

-jesteś. moja. masz. mnie. słuchać.- wysyczał mówiąc każde słowo osobno, przez zęby. Cofnęłam się.

Miałam taki dziwny zwyczaj cofania się w tył. Nie lubiłam niebezpieczeństwa. Dlatego zawsze cofałam się, sama nie wiem przed czym. To niczego nie dawało, ale nie panowałam nad tym. Tak mi zostało.

Chłopak wyminął mnie i poszedł w kierunku mojego pokoju. Otworzył szafę i zaczął przebierać rzeczy. Rzucając je na łóżko.
Po chwili mój oddech wrócił do normy i  skierowałam się w kierunku pokoju. Wiedziałam że mimo wszystko wyciągnie mnie z tego mieszkania, chociażby na siłę, chociażby w tej piżamie.
Podeszłam do łóżka i wzięłam pierwsze lepsze ciuchy. Wyjrzałam przez okno, szaro. Uznałam to za komplet w miarę odpowiedni. Skierowałam się w stronę łazienki i tam się przebrałam. Ubrałam okulary zerówki i vansy. Rozczesałam włosy i je wyprostowałam. Pomalowałam się i wyszłam z łazienki gotowa.

Dlaczego zgodziłam się wyjść z chłopakiem zupełni mmi nie znanym, mordercą, gwałcicielem i przestępcą ?
Czy naprawdę tego chciałam czy po prostu ze strachu mogłabym zrobić wszystko?

-Chodź, Drew- powiedział chłopak. Weszłam jeszcze do pokoju i wzięłam telefon z mojej szafki nocnej.
Chłopak czekał przy wejściu. Przepuścił mnie w drzwiach, czego zupełnie nie przewidziałam. Ale totalnie go zignorowałam.

Przed domem stał zaparkowany samochód, nie rozróżniałam za dobrze samochodów, ale można było zobaczyć że był zadbany i napewno był dość drogi.

H, otworzył samochód i otworzył mi drzwi, to także zignorowałam.
Nie miałam pojęcia gdzie jedziemy. Chłopak położył rękę na moim kolanie, nie paatrzył na mnie, tylko patrzył przed siebie z zadowolonym uśmieche i rayban'ach na oczach. Włosy miał postawione lekko do góry. Wyglądał dość dobrze.

Czekaj.. CO? Nie, ja o tym nie pomyślałam. nie, nie, tylko mi się zdawało.

Strąciłam jego rękę z mojego kolana i przesunęłam się. Jak najbliżej do okna, jak nadalej od niego.
Chłopak zacisnął rękę na kierownicy. Widziałam jak powoli próbuje się opanować.
Radio po cichu grało jakąś muzykę. Próbowałam się skupić na niej i nie myśleć o nim. Nawet nie znam jego imienia. Choć nia miałam zamiaru go o to pytać.

Podjechaliśmy do jakiejś willi. Biały, wielki i dość nowoczesny dom wyrósł przed nami... Było tu pełno zieleni i było czysto. Było przyjemnie.
Coś mi tu nie pasowało do tego chłopaka. Czy to jego dom?
Zupełnie do niego nie pasuje.
Zobaczyłam jeszcze kilka drogich samochodów na podjeździe.
1...
2...
3...
4...
Czekaj. Razem z H to piątka.
Pięć samochodów, pięć osób.
Ścisnęłam mocniej mój telefon który nadal był w mojej dłoni.


__

Więc ostatnio zauważyłam że mam z anonima pełno komentarzy..
I ja wiem że pisze je jedna osoba, bo patrzę na godzinę i widzę że 1 komentarz jest co minutę...
Więc proszę nie róbcie tak..
Bo chcę wiedzieć czy podoba się to kilku osobom a nie jednej..

dzięki.


6  komentarzy i dalej..

Chapter 5





"witaj, Drew, H x"
H, oczy mi się powiększyły.
czego on chce ? chce pokazać mi że ma nade mną władzę ? Że jest lepszy?
 W oczach zabłysnął obraz

"-CHODŹ H, zrób to szybko-podeszli do nas, wszyscy. spojrzałam wszytskim w oczy- jedyne co było widać."

H, Nie chciał dać mi spokoju, bawił się mną jak zabawką, jakbym była pionkiem w jakiejś patologicznej grze. Wiedział  że się boję, tego chciał, chciał mojego cierpienia.

Poszłam do łazienki, wzięłam dość szybki prysznic i weszłam do łóżka z herbatą w dłoni. Może było ciepło ale herbata to zdecydowanie coś co poprawiało mi humor.

Skuliłam się i powoli zasypiałam w słuchawkach w uszach. Słyszałam tylko muzykę, która przyprawiała mnie o dreszcze. Była piękna, taką jaką kocham.
Rano wstałam i poczułam zapach jajecznicy. Co mnie bardzo zdziwiło, nigdyy z Cher nie jadłyśmy takich śniadań. Każda jadła szybko, śpiesząc się do pracy. Wstałam i poszłam w stronę zapachu.
Weszłam do kuchni i zobaczyłam chłopaka w lokach stojącego przy patelni i podśpiewującego jakąś melodię.
Chciałam się po cichu wycofać, tak aby myślał że nadal śpię.

-Nareszcie wstałaś, Drew- powiedział chrypkowatym głosem nawet na mnie nie patrząc.

Jedyne co potrafiłam zrobić to stać, i gapić się jak nienormalna.

-Jakim cudem tu weszłeś?- wydukałam.

Chłopak odwrócił się w moją stronę. Zabrał patelnie co wskazywało na to że skończył gotowanie.

-Och, Drew. To nie było takie trudne. -uśmiechnął się.

Nienawidziłam w jaki sposób wymawiał moje imię.
Zaśmiał się i zaczął nakładać jajecznicę na dwa talerze. Nadal stałam osłupiała nie wierząc w to że był zdolny włamać się do mojego mieszkania. Nawet tu nie mogę mieć trochę prywatności?
Z resztą, o czym ja mówię? Prywatność? On mnie chciał zgwałcić, włamał się do baru i omal nie zabił. Ja nawet nie znam jego imienia. H? Jest dużo imion na H, ale nie w głębi duszy nie chciałam go znać, nie chciałam go w swoim życiu.

Postawił talerze na stół i zajął miejsce przy jednym z nich. Gestem ręki pokazał że mam zająć miejce obok.
Sama nie wiem czemu tak zrobiłam.
Chłopak zaczął jeść, a ja dopiero teraz zauważyłam jego twarz w pełni. Ostanio gdy go widziałam obraz był niewyraźny, a w uliczce było ciemno.

-Czy to nie świetna okazja by się bliżej poznać, Drew? -zaśmiał się. Cholera, był strasznie przystojny. Co jednak nie zmieniło mojego nastawienia wobec jego.

-Jedz- przypomniał mi. Nie miałam ochoty na jedzenie, nie byłam jakoś specjalnie glodna. Jednakże wzięłam widelec do ręki i zaczęłam powoli "dziobać" w talerzu.

-Więc powiec mi ile masz lat Drew- zaczął temat.

Denerwował mnie samym sobą. Denerwował  mnie swoim wyglądem. Denerwował mnie głosem. Denerwował mnie zachowaniem. I najgorzej denerował mnie tonem jakim wymawiał moje imię. Jakbyśmy się znali od lat, jakbyśmy byli przyjaciółmi.

-18 - mruknęłam. Nie miałam ochoty z nim gadać, to co się stało w tamtej uliczce napewno nie należy do miłych wspomnień, a on przypominał mi o tym tak bardzo...

Zadał mi kilka pytań, na które odpowiedziałam, z wielką niechęcią.
Powoli kończyliśmy jeść..

-No Drew, ubierz się, zaraz wychodzimy.

 "wychodzimy" ?


__

Starsznie nudny nie ? :c

Więc teraz czekam na 7-dem komentarzy.
Ciekawe... :) 
do następnego :D  

Monday 29 July 2013

Chapter 4


Nie, nie, nie. to nie może być prawda. Ja śnię, tak?
To jeden z moich najgorszych koszmarów?
To napewno on, nie da się tego zapomnieć. Pamiętam ich, pamiętam ten wieczór, pamiętam ich kolor oczu.
Chłopak nadal tam stał z uśmiechem na twarzy.
Zamknęłam drzwi, i łzy same napłynęły do oczu. To nie może być prawda, nie. błagam nie.
to się nie dzieję naprawdę. Cofnęłam się od drzwi,
jakby parzyły. Bałam się, cholernie. Co mam zrobić?
On im powie, on powie JEMU. On mnie zabije.
Usłyszałam kolejną serie pukania do drzwi. Cher weszła do korytarza.

-O boże co ci jest?

-To, to jeden z nich-załamałam się, oni wiedzą, oni wiedzą gdzie ja mieszkam.

Cher otworzyła drzwi, policjant , a raczej przestęca, morderca, wszedł do domu. Cofnęłam się jeszcze bardziej aż w końcu oparłam się o ścianę.

-Dzień dobry, nazywam się Niall Horan i to dzisiaj ja mam zamiar pań wysłuchać...- przywitał się chłopak, nawet jego głos wskazywał na to że nie oszalałam. to on.
nigdy nie byłam czegoś aż tak pewna. -Panno Shelley oraz panno?

-Nile- dokończyła Cher, posłała mi uśmiech - może usiądziemy? -zaproponowała.

Przeszli do salonu, ja jednak nie miałam zamiaru siedzieć tu i opowiadać komuś coś, co dobrze wie, bo zdarzyło się to w jego obecności. Dlatego nie zastanawiając się ani nie myślać o niczym cała zapłakana wybiegłam z domu.
Biegłam na dół i słyszałam krzyki Cher z  rozkazem powrotu. O nie, nie będę tam wracać.
Napewno nie teraz, nie gdy oni wiedzą gdzie ja jestem.

Niemogam sobie wyobrazić jakim cudem to dzieje się w moim życiu. Życiu normalnej nastolatki, teraz niestety jedyną opcją jest ucieczka, gdzieś gdzie nikt mnie nie znajdzie, ale czy to ma sens ?

Powoli zbliżałam się do końca korytarza, zamierzałam prześć przez drzwi i uciec jak najdalej.

Ale to co tam zobaczyłam, a raczej kogo, strąciło mnie z równowagi.
Krzyknęłam. Nie, nie nie. Chłopak szybko podbiegł do mnie, na co ja nic nie mogłam poradzić. Trzymał mnie mocno w pasie.

-Mi nie uciekniesz, Drew-szepnął mi na ucho.

Co on do cholery chce ? Czego? Mam go dość, mam dość życia.
Kilka dni, a moje życie zamieniło się w piekło, coś gorszego od koszmaru nocnego. Coś naprawdę strasznego. Szarpałam się, ale on trzymał mnie w żelaznym uścisku.
Słyszałam kroki zchodzące na dół, zobaczyłam tego z policji... Chłopak puścił mnie i powiedział:

-Do zobaczenia! - i odszedł wraz z Niallem.

To był dla mnie prawdziwy szok. I.. i on powiedział że... do zobaczenia? Nie, napewno nie.
Dostałam sms,.

"Wracaj już" od Cher.
Weszłam na klatkę schodową, sama nie wiedziałam czemu płaczę. Może z bezsilności. Sama nie wiem. Wiedziałam jedno, to się jeszcze nie skończyło. Powoli wchodziłam na samą górę.
Weszłam do domu i  poszłam prosto do mojego pokoju. Zaraz po mnie weszła Cher z popcornem. Usiadłyśmy na moim łóżku.

-On tam był- powedziałam z płaczem.

Ona tylko mnie przytuliła. Wiedziała jak cierpię.
Ale pewnie nawet w połowie nie znała takiego bólu, takiego strachu.

Poczułam wibrację w kieszeni, dostałam sms-a.
Otworzyłam. I zamarłam.


__
Miało być 5 komentarzy ale było 4. ;c

słabo wam z komentarzami idzie ;c
No cóż, 
tym razem chcę  6 komentarzy 
uda wam się ? :)
+Możecie już z anonima komentować :)

Sunday 28 July 2013

Chapter 3



Chłopak powoli zaczął rozpinać guziki od mojej koszuli. Trzęsłam się, jak galareta. Zaspałam, to przez to jestem teraz tu- a nie w domu. Chłopak zaczął całować moją szyję.

raz się żyje- pomyślałam. wzięłam głęboki wdech i kopnęłam go, tam gdzie boli. Chłopak skulił się i zaczął przeklinać. Nie czekałam, biegłam najszybciej jak mogłam. Rzuciłam się biegiem i uciekałam, musiałam pokonać prawie połowę londynu.
Ale wiedziałam że nie mogę się poddać. Chociażby nie wiem co. Po chwili uświadomiłam sobie że nikt za mną nie biegnie.

Ustanęłam, uświadomiłam sobie że mi się udało. Że nic mi nie jest. Że uciekłam.
Ochłonęłam chwilę i znowu popędziłam w stronę domu.


Otworzyłam drzwi i szybko je zamknęłam. I zobaczyłam przerażoną Cher,

- o boże. dzwoniła do mnie twoja szefowa i mówiła że był napad. boże. wszystko wporządku? -podbiegła do mnie i mnie przytuliła.-Co się stało?

Poszłyśmy usiąść na łóżku, opowiedziałam jej. Nie było łatwo mi o tym mówić, ale... to moja przyjaciółka. Musiała wiedzieć. Reszte nocy postanowiła spędzić ze mną. Dlatego siedziałyśmy w ciszy, ja płacząca w jej ramię, a ona głaszcząca mnie po plecach i próbująca jakoś pocieszyć.

-ciii.. nie wrócisz już tam, obiecuję- powiedziała i mocniej mnie przytuliła.

W końcu zasnęłyśmy wtulone w siebie. Lecz niestety wszystko  czym mogłam myśleć przed snem to te sceny. Sceny które wydarzyły się dziś. Dlatego spałam niespokojnie, wszystko w śnie było tym co stało się dzisiaj. Dlatego kilka razy obudziłam się z wrzaskiem.

Rano obudziłam się niewyspana, postanowiłam ten dzień spędzić w łóżku. Cher nie poszła do pracy, za co jestem jej bardzo wdzięczna.


Po kilku dniach Cher musiała wrócić do pracy, a ja powoli dochodziłam do siebie.
Próbowałam znaleźć jakąś pracę, ale prawie każda wiązała się z kawiarnią. Dlatego właśnie nie miałam pracy. Za dużo wspomnień, o któych napewno nie chcę pamiętać.

Cher próbowała namówić mnie abym zadzwoniła na policję i złożyła zeznania.

W końcu po kilku dniach się zdecydowałam że to zrobię. Przecież nie tylko ja mogłam ucierpieć, napewno było i będzie dużo takich ofiar. Dlatego zrobiłam tak jak mówiła Cher. Poczekałam kilka dni  aż Cher będzie miała wolne, postanowiłam zrobic to razem z nią, potrzebowałam jej jako wsparcia.

Dni mijały powoli, co było dla mnie dość dobrą stroną ponieważ mogłam spędzić trochę czasu z przyjaciółką. Zrobiłyśmy sobie kilka dziewczęcych wieczorów. Co zdecydowanie mi się podobało, odciągnęłam się od rzeczywistości.

-Muszę iść -powiedziała do mnie Cher rano.- Zapytam się jej dzisiaj!

-Powodzenia- odpowiedziałam.

Cher miała zamiar zapytać swojego szefa o pracę dla mnie, co bardzo byłoby mi na rękę. Czułabym się bezpieczniej oraz miałabym przy sobie wsparcie. Nie lubię zmian, ale w końcu kiedyś trzeba je dokonać.

Dlatego ja odcinam się od przeszłości.


Po kilku dniach w końcu Cher dostała wolne.
Dlatego zadzowniłyśmy na policję.

Usłyszałam pukanie, policja-pomyślałam. Podeszłam do drzwi. Otworzyłam.

W drzwiach stał młody policjant. Zobaczyłam szaro-niebieskie oczy.

Oszalałam. Zamarłam. Nie, nie, nie.

To nie może być prawda.


_____


NO MACIE :D
Teraz też czekam na  conajmniej 5 komentarzy :) 
dla was to 1 minuta a dla mnie coś wielkiego. dziękuję wszystkim którzy to czytają.


No i... napisałam trochę dłuższy rozdział :D

hope u like it ! <3 

Chapter 2

Strasznie się bałam. Nigdy nie wyobrażałam siebie w takiej sytuacji, i nie miałam pojęcia co zrobić.

-Nie ma klucza- krzyknął jeden z nich wściekły.

-Gdzie jest klucz?- syknął do mnie zielonooki chłopak celujący we mnie pistolet.

Nie wiedziałam. Szczerze, nie wiedziałam co powiedzieć, nie mialam pojęcia. Nigdy nikt z pracowników nie widział, chociażby nie trzymał tego klucza. Taka była zasada szefowej, do klucza dostęp miała tylko ona.

-Nie wiem-powiedziałam dławiąc się łzami.

-MÓW! -ryknął do mnie.

Skuliłam się, nic nie mogło opisać tego jak się czuję. nic. kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy.  Co miałam zrobić. Skłamać ? powiedzieć że ma go szefowa?

-Ja-ja go nie mam. Nigdy go niewidziałam- powiedziałam prawie że do siebie. Ale zielonooki to usłyszał.

-Nie kłam.- powiedział mi do ucha.

Zadrżałam, jak mogę im udowodnić że nie wiem? Nie mam pojęcia gdzie mogłyby być ten chlolerny klucz.
Usłyszałam huk. Straszny huk. Spojrzałam w stronę gdzie usłyszalam hałas. Oni .. rozwalili kasę, wszystko wysypało się na podłogę. Słyszałam przekleństwa i szybkie ruchy. Wiedziałam że zaraz moje ciało zamieni się w lodowatego trupa. Mają pieniądze, a po co im jakiś świadek całego zajścia? Łzy zaczęły spływać strumieniami. Bałam się, jak nigdy.

-CHODŹ H, zrób to szybko-podeszli do nas, wszyscy. spojrzałam wszytskim w oczy- jedyne co było widać.

-Lepiej ne krzycz- zaśmiał się jeden. Przełknęłam ślinę.

-Jeszcze nie, idźcie już.-mogłam zobaczyć bezczelny uśmiech zielonookiego . nie było widać jego ust, ale dobrze mogłąm zobaczyć zarys ust.

-Rób z nią co chcesz- zaśmiał się niebieskooki i odeszli.

Chłopak wstał, i pociągnął mnie za sobą. Aż w końcu dotarł do ciemnej uliczki.
Łzy wciąż leciały jak oszalałe. To napewno będzie coś gorszego od śmierci.

Chłopak zdjął maskę. Pokazał burzę loków i bezczelny uśmiech.
Z jego oczu wiedziałam czego chce.
Nie pozostało mi nic innego niż płacz, słone łzy. Które nadal leciały.
I nie zapowiadało się na to że kiedykolwiek przestaną lecieć.


____

Liczę na komentarze ;c
bardzo mi na nich zależy. 

ps.nie wstawię następnego jeśli nie będzie przynajmniej 5 komentarzy

+ dodawajcie się do obserwujących :)


Chapter 1

Usłyszłam kroki zbliżające się do mnie i wiedziałam że nie będzie to miłe. 

-Spóźniona- usłyszłam od mojej pracodawczyni. 

-Przepraszam.. nie chciałam. zaspałam

-To nie jest wytłumaczenie. Dlatego dzisiaj zostaniesz dłużej. Za tą godzinę. Może trochę tu posprzątasz. Nie wiem co zrobisz, ale mam mieć z tego satyswakcję i świetnie wypolerowaną podłogę, słyszysz?- powiedziała srogo.

-Tak, i jeszcze raz przepraszam- odpowiedziałam bez entuzjazmu. 

Nie lubiłam sprzątać, a już napewno nie po zamknięciu kawiarni. Sama, w nocy.
Zależało mi na tej pracy, moja pensja nie była duża, ale mi wystarczyło. 
Szybko wzięłam się za pracę, zawsze dziwne dla mnie było to że już o godzinie 7-dmej rano w niedziele, ludzie przychodzą do kawiarni. Nie lubiłam mojej szefowej, straznie przestrzegała zasad, była surowa i bez serca.Ale zależało mi na pracy. 
Obsłurzyłam kilka klientów, dzień zleciał strasznie szybko. Ludzie, szefowa, zamknięcie, godzina 10 wieczorem.
Westchnęłam i wzięłam się za sprzątanie. Włączyłam cicho muzykę. 
Tak lepiej -pomyślałam. 
Tak właśnie spędziłam wieczór. Odłożyłam wszystkie rzeczy które użyłam i usiadłam na chwilę aby odpocząć. Bałam się że zasnę. Usłyszałam otwieranie drzwi. Wstałąm i zamarłam.
Pięć zamaskowanych postaci z pistoletami wycelowanych na mnie wkroczyło do budynku. Ciało zamarło, serce przestało bić, gula w gardle zaczęła się powiększać a ja nie mogłam się ruszyć. Przeżyłam szok. Bałam się, moje ręce drżały, a zaraz potem zaczęły spływać łzy. 
Dwóch stanęło na straży, dwóch podeszło do kasy, a jeden zbliżał się do mnie. Cofnęłam się, ale potknęłam się o odkurzacz który leżał na ziemi. Upadłam i poczułam straszliwy ból głowy. I zobaczyłam parę zielonych oczu, i rękę celującową we mnie pistolet. Zamarłam po raz kolejny.




___

proszę o komentarz bo chcę wiedzieć czy wam się podoba i czy chcecie 
żebym pisała dalej :) xxx


Wyświetlenia :3

Obserwatorzy